Reklama dźwignią handlu

Widziałam zapowiedź tej książki i byłam jej bardzo ciekawa. Zwłaszcza zaintrygował mnie opis:

„sprawdzi się także jako książka dla młodszych czytelników w stylu „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek” czy „Damy, dziewczyny, dziewuchy” Anny Dziewit-Meller. W klimacie najlepszych żartów ze „Shreka”!”

Nie powiem, ale kupili mnie tym tekstem. Podstawa to dobra reklama. Chciałam ją dać siostrzenicy, ponieważ jest zachwycona „Młodymi buntowniczkami”. Ma wszystkie części i ciągle do nich wraca, a ja uwielbiam kupować książki dzieciom w rodzinie. Tym bardziej książki z przesłaniem i tego też spodziewałam się tutaj. W końcu (niby) do tego służą baśnie i książki dla dzieci.

Z opisu:

„Znane baśnie właśnie zyskały wymiar feministyczny. Już dość – mamy dość uległych księżniczek!”

Nowe nie znaczy lepsze - pierwsze wrażenie po lekturze baśni w nowej odsłonie

Postanowiłam przeczytać pierwsza, zanim jej polecę. 

I dobrze, że to zrobiłam. Cóż, czuję się bardzo rozczarowana. Na pewno nie jest to książka dla dzieci, a z takim nastawieniem do niej podchodziłam.

Wnioski po przeczytaniu nowych baśni

Otrzymujemy zbiór dziesięciu baśni przedstawionych w nowej wersji. Tym razem nowej nie znaczy lepszej. Może zbyt wiele wymagam, ale nigdy bym nie porównała tej książki z „Buntowniczkami”. Chyba oglądałam innego „Shreka” niż ten, kto wymyślił ten opis. Nie przemawia do mnie konstrukcja dialogów i słownictwo. Język jest prosty, momentami wulgarny. Czyta się szybko, bo historyjki są naprawdę krótkie, a w tym jeszcze dostajemy streszczenie oryginalnej baśni. Koncept był dobry, ale, według mnie, niewykorzystany. Z opisu: „Dowcipne parodie klasycznych baśni przynoszą nowoczesne znaczenie słów „Długo i szczęśliwie” – takie, w którym obie strony są sobie równe.” – nie trafia do mnie taki żart. Nie podobała mi się ta książka.

Końcowe zdanie o zbiorze baśni

Oczywiście, to jest tylko moja ocena.

Książka bardziej dla dorosłych i starszej młodzieży, jeśli oczywiście będą chcieli po nią sięgnąć. Nie polecam dla dzieci.

Teraz zastanawiam się, czy ja jestem z innej epoki, czy jak? Może za bardzo się czepiam? Za dużo wymagam?

Zostanę jednak przy klasycznych wersjach baśni. Takie będę czytać mojemu synkowi. Takie będę polecać dla dzieci. A książek feministycznych, ale na wysokim poziomie, dla dzieci i młodzieży jest pod dostatkiem.